piątek, 27 grudnia 2013

18.

     
  Numer mamy wyświetlony na ekranie telefonu, wprawił mnie w niemałe osłupienie. Spędzałam ten czas z Niallem i chodź wciąż odczuwałam jakaś niepewność moich uczuć co do niego, dobrze się bawiłam w jego towarzystwie. Z dala od mediów znów był tym chłopakiem, którego poznałam na imprezie. Przy takim Niallu zapominałam o wszystkim, nawet o moich niepewnych uczuciach. Więc równie i z tego powodu, skrzywiłam się, widząc, kto dzwoni.
  Od urodzin minęły praktycznie trzy tygodnie. Przez ten cały czas nie dawała żadnych oznak życia i byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Po tej całej awanturze jaką mi urządziła, nie miałam ochoty się z nią widzieć czy rozmawiać. Ale widocznie nie potrafiła już dłużej znieść tych cichych dni między nami.
Po kilku sygnałach i namowach Nialla, odebrałam telefon z dodatkiem udręczonego westchnienia. Chłopak zaśmiał się, widząc moją minę i na czas mojej rozmowy wyciągnął własny telefon i jak zwykle zaczął sprawdzać Twitter’a. Nie miałam zamiaru udawać, że wszystko wróciło do normy. W dalszym ciągu nie zamierzałam przeprowadzać się znów do nich. Tutaj w akademiku z Zoey, czułam się w końcu sobą. Choć na początku byłam przerażona mieszkaniem z kimś obcym i z dala od domu, wszystko się zmieniło.
  -Słucham?- mruknęłam znudzony tonem, przystawiając telefon do ucha. Niall posłał mi znaczące spojrzenie. No co? Niech wie, że wciąż ma u mnie przechlapane. Kiedyś było nie do pomyślenia, żebym tak odzywała się do swojej rodzicielki, teraz było widać jak się zmieniłam. Poczułam się jednak głupio. W sumie to dzięki niej dużo zawdzięczałam…ale to nie zmienia faktu, że jestem na nią wkurzona. Urgh!
-Sophie?- ton jej głosu był niepewny i lekko drżał. Och. Wyrzuty sumienia momentalnie mnie uderzyły. Jak mogłam być taką okropną córką? Wzięłam głęboki oddech i wypuszczając powietrze, usunęłam również ze swojego ciała całą negatywną emocję. Wymówiła jedynie moje imię, ale przez to wiedziałam, że jest jej przykro.
-Córeczko, przepraszam cię za tamtą kłótnię. Dopiero po powrocie do domu dotarło do mnie, że nie powinnam była wszystkiego ci narzucać. Nie dzwoniłam, bo znam cię bardzo dobrze i wiedziałam, ze nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, ale może teraz…
-Mamo, to ja cię przepraszam. Z całego serca. Tez nie powinnam się tak zachować.- odezwałam się, przerywając matce. Nie potrafiłam zbyt długo się gniewać na kobietę. To był najdłuższy okres czasu, przez który nie rozmawiałyśmy ze sobą i skrywałam to przed sobą, ponieważ chciałam tylko czuć wściekłość, ale tak naprawdę tęskniłam za jej głosem i wszelkimi radami. Przycisnęłam mocniej telefon do ucha, a wolną ręką starłam łzę spływającą z kącika oka. Niall schował telefon do kieszeni i ucałowawszy mnie w czubek głowy, na migi poinformował mnie, ze zostawi mnie samą na czas rozmowy. Podziękowałam mu uśmiechem. Przez kilka minut nasza rozmowa kręciła się wokół studiów, później podzieliła się ze mną newsami dotyczącej naszej rodziny, aż w końcu temat szedł na nowy dom.
-Przez to wszystko zapomniałam o najważniejszym. Od wczoraj mieszkamy już w nowym mieszkaniu.- czasami moja mama zachowywała się jak nastolatka. Mogłabym przysiąc, że gdyby nie trzymałaby słuchawki, a ja siedziałabym przed nią, zaczęłaby klaskać w dłonie i podskakiwać w miejscu.- Dzisiaj przywieźli praktycznie wszystkie meble i ekipa zaczęła już, co nieco wnosić do domu. Mam nadzieję, że do końca tygodnia wyrobimy się, ponieważ chciałabym urządzić taką powitalną kolację.
-Eheem.- mruknęłam w odpowiedzi, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi, chociaż spodziewałam się co powie.
-Razem z tatą mamy nadzieję, że się zjawisz. Nie mam zamiaru zmuszać się, żebyś się do nas wprowadziła, ale gdybyś została na weekend?
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym. W sumie, dlaczego by nie? Powoli zbliżał się grudzień, Zoey co jakiś czas również odwiedzała swoich rodziców…
-Oczywiście, z przyjemnością się zjawię.
  Z ust matki wydarł się krótki pisk radości, a z daleka usłyszałam śmiech taty. Na moje usta mimowolnie wpłynął szeroki uśmiech. Cała scena pojawiła się przed moimi oczami.
-Spokojnie, mamo. Nie zapomnijcie tylko podesłać adresu, żebym jakoś mogła trafić.
-Tak, tak. Zaraz to zrobię. Tak się cieszę, że nas odwiedzisz.- westchnęła, ale wyczułam, że również się uśmiechnęła.
-Mhm, ja tak samo.- bardzo chciałam już zakończyć rozmowę, ponieważ Niall lekko już zniecierpliwiony, zerkał z korytarza w moją stronę. Razem z chłopakami był umówiony do studia w sprawie nowej płyty, a jemu zależało, żeby jak najwięcej wolnego czasu spędzić ze mną. No popatrzmy, najpierw namawia mnie na odebranie telefonu, a teraz ma wyrzuty, że to tyle trwa! Och, Horan!
-Em, mamo?- zrobiłam małą przerwę- muszę już kończyć. Do zobaczenia za niedługo.
Rodzicielka niezbyt była zachwycona z końca rozmowy, ale pożegnała się ze mną, znów powtarzając, że nie może się doczekać, kiedy przyjadę. Jeśli jeszcze raz to usłyszę w ciągu kilkunastu sekund, to zmienię zdanie. Nie powiedziałam tego oczywiście na głos, jakżebym mogła. Odrywałam już telefon od ucha, kiedy zatrzymał mnie jej głos.
-Soph… Tak sobie pomyślałam, czy czasem…- zamilkła na chwilę.
-Tak?- spytałam, gdy dalej nie usłyszałam reszty wypowiedzi.
-Nie, wybacz, już nic. Tak tylko sobie pomyślałam, żeby…Ale  to już nieważne. Papa, kocham cię córeczko.
  Rozłączyła się, zostawiając mnie nieco osłupiałą. Powoli odłożyłam telefon, zastanawiając się, czemu pod koniec zaczęła się tak dziwnie zachowywać. Czy miałam się czegoś obawiać? Czasami wpadała na takie pomysły, że aż naprawdę można się była bać. I za każdym razem brzmiała podobnie. Cholera, mamo, coś ty znowu wykombinowała?
Niall zajął swoje stare miejsce i przyciągnął mnie do siebie.
-I jak poszło?
-W porządku.- odparłam i zaczęłam bawić się guzikami jego koszuli.- O której musisz być w studio?
Zerknął na telefon, sprawdzając godzinę.
-Za 10 minut powinienem być na miejscu. Gdyś tak się nie rozgadała…
Prychnęłam, a ten zaśmiał się.
-Przepraszam bardzo, ale sam mnie nakłoniłeś do tego.-Wiem. Przecież niczego ci nie wypominam. To był tylko żart. A teraz, daj pyszczka.
  Zachichotałam na jego słowa i obejmując jego twarz złączyłam nasze usta w pocałunku. Jednak nasze czułości zostały zaraz przerwane przez wydzierającą się na całe piętro Zoey. Dziewczyna godzinę temu udała się na zakupy i właśnie obwieszczała wszystkim, że wróciła.
-Czy ktoś będzie tak miły i mi pomoże?- blond czupryna pojawiła się w drzwiach i spojrzała na nas wyczekująco potrząsając pełnymi siatkami. Wywróciłam teatralnie oczami i schodząc z kolan Nialla pomogłam dziewczynie wypakować zakupy. A było tego mnóstwo.
-Jak udało ci się to wszystko wnieść na trzecie piętro?- spytałam marszcząc czoło, gdy dziewczyna przytaszczyła na korytarz kolejne siatki.
-Miałam pomocnika.
Już miałam pytać, kto stał się to ofiarą, ale ledwie otworzyłam usta moim oczom ukazał się zmarnowany Malik.
-Nigdy więcej.- wysapał, opierając się bokiem o ścianę.
Przygryzłam policzek od środka, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Bardzo mu współczułem, ale również cała ta sytuacja mnie bardzo bawiła. Jednak nie chciałam go bardziej denerwować.
-Kochanie, nie narzekaj.- Zo skarciła chłopaka wzrokiem, odrywając się na chwilę od wkładania produktów do półek.- Jakoś nie marudziłam jak wtargnąłeś do obuwniczego i podniecałeś się każdą parą butów.
  Okej. W tym momencie miałam ochotę wycofać się z pomieszczenia, ponieważ atmosfera polowali robiła się nie za przyjemna. Zayn zmierzył moją współlokatorkę chłodnym spojrzeniem, ale widocznie nie miał zamiaru się odzywać, tylko przemilczeć jej komentarz. Wykrzywił usta w grymasie, po czym zacisnął wargi w wąską linię. Pierwszy raz widziałam, żeby tak reagował na jej słowa. Zawsze przyjmował na siebie jej czasami zgryźliwe uwagi i śmiał się, ale nie dziś.
  Gdy zobaczył Nialla wchodzącego za mną do kuchni oderwał się od ściany i przywołał go dłonią.
-Dobrze, że jesteś. Zbieramy się. Liam napisał mi jakieś 5 minut temu, że zaczynamy wcześniej, żeby nie siedzieć do późna.
Widocznie bardzo pragnął opuścić nasz pokój. Blondyn skinął głową i odwracając się do mnie cmoknął moje usta na pożegnanie.
-Napiszę jak skończymy, dobrze?
  Skinęłam głową, uśmiechając się lekko i odprowadziłam ich wzrokiem. Zoey wydawała się jakby wcale nie zauważyła odejścia chłopaków, wciąż była zajęta wykładaniem zakupów gdzie tylko popadnie.
-Co się dzieje, Zo?
-Nic. Wszystko jest w porządku.- mruknęła, nawet nie racząc spojrzeć mi w oczy. Wzniosłam oczy ku górze. O co tylko proszę, to o więcej cierpliwości do tej dziewczyny. Nie wmówi mi, że wszystko jest dobrze, ponieważ to co przed chwilą miało miejsce pomiędzy nią a Zaynem, zaprzeczało temu co właśnie od niej usłyszałam. A może się myliłam? Tylko coś nie pasowało mi w spojrzeniu Malika. W jego oczach zawsze widziałam tyle czułości i miłości dla dziewczyny, a dzisiaj, tak jakby to wszystko zniknęło, a zastąpiło je coś innego, znacznie odmiennego od tamtych emocji. Może Zoey tego nie widziała, ale ja jako obserwator, tak.
-Jesteś tego pewna?
Przerwała swoją czynność i w końcu odwróciła się do mnie twarzą.
-Jasne, że tak. Co by niby miało być nie tak? To był tylko ciężki dzień. Oboje jesteśmy wykończeni, a Zayn na dodatek ma jeszcze to całe nagrywanie.
Więc ona tego nie dostrzegła. Skrzywiłam się w środku, na myśl o tym, co by było gdyby zobaczyła to co ja. Nie pozostało mi nic innego jak przemilczeć cała tą sytuację. Chociaż tyle słów cisnęło mi się na język, powstrzymywałam się.
-Pomóc ci?- w ekspresowym tempie zmieniłam temat i omiotłam spojrzeniem całą kuchnię. A więc miałyśmy zaopatrzenie aż do przyszłego roku. Kiedy wychodziła rano, myślałam, że będę to zakupy na najbliższe trzy dni, a nie miesiące!
  Po dziesięciu minutach uporałyśmy się z wszystkim i z kubkami gorącej czekolady, usiadłyśmy się na jednym z łóżek i jak przyszło na wieczorną porę, zrobiłyśmy sobie mały seans naszych ulubionych seriali. Kilka następnych godzin upłynęło nam w śmiechu wygłupach i dobrej zabawie. Obie potrzebowałyśmy czegoś takiego.


-Szkoda, że nie dasz rady zostać na kolacji.- mruknęłam ze smutkiem, zwracając twarz ku Niallowi siedzącego za kierownicą. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę moi rodzice w ogóle nie wiedzą o tym, że kogoś mam. Chciałam w końcu przedstawić im Nialla, ale wcześniej nie było ku temu okazji, a dzisiaj znów nie było to możliwe. Od tygodnia wciąż nagrywają piosenki na nową płytę i to, że znalazł choć godzinę na podwiezienie mnie pod nowy dom rodziców, było niemal cudem.
-Wybacz, ale wiesz, że nie mogę.- spojrzał na mnie, z poczuciem winy malującym się na twarzy. Och. Przecież nie miałam mu tego za złe. Z tym wiązała się jego praca i bardzo dobrze to rozumiałam.
-Jasne.- odparłam i nachylając się ku niemu, pocałowałam go w policzek. Na jego ustach pojawił się delikatnych uśmiech.
-O której mam po ciebie przyjechać?
-Dam ci znać, dobrze?
  Skinął głową i wysiadłam z samochodu, stawiając nogi na brukowanym podjeździe. Budynek, jak na moje oko, nie różnił się niczym z naszym starym rodzinnym domem., Może dlatego właśnie wybrali ten a nie inne, znajdujące się w okolicy. Zbudowany był z czerwonej cegły z dużymi oknami o białych ramach na parterze i nieco mniejszymi na piętrze. Nad ciemnymi wejściowymi drzwiami jarzyła się lampka, zapraszająca abym podeszła bliżej. Zbliżając się powoli, zauważyłam, że w praktycznie wszystkich pomieszczeniach na dole świecą się lampy, a stojąc tuż przed drzwiami usłyszałam znajome głosy rodziców i kogoś jeszcze. Moja ręka zamarła w połowie drogi do dzwonka, gdy do moich uszy dobiegł charakterystyczny śmiech osoby, którą bardzo dobrze znałam. Harry.
  Przełknęłam ślinę, nie wiedząc co zrobić. Obejrzałam się przez ramię z małą nadzieją, że może Niall jeszcze nie odjechał i czeka aż wejdę do środka, ale jego samochodu już tutaj nie było. Odwróciłam się zawiedziona, marszcząc czoło i dalej nie wiedząc co zrobić. Zagryzłam dolną wargę i przedeptałam nerwowo nogami jednoczenie wydobywając z siebie cichy jęk rozpaczy.
  Dlaczego do cholery mi to robił? I jakim cudem się tutaj w ogóle znalazł? Mama podczas naszej rozmowy, kilka dni temu nic nie wspominała, że on również ma się pojawić! Czyżby uknuli to wszystko za moimi plecami?
   Żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, wzięłam się w garść i przywołując na swoje usta szeroki uśmiech, nacisnęłam dzwonek.
Głosy za ścianą ucichły i słychać tylko było kroki nadchodzącej osoby.
-Och, Sophie. Już jesteś!- mama porwała mnie w swoje objęcia, prawie pozbawiając mnie tchu. Tuliła mnie jak małe dziecko, które bezpiecznie dotarło do domu po swojej pierwszej wizycie w szkole. W duchu wywróciłam oczami. Niezdarnie odwzajemniłam jej uścisk, a cała swoją uwagę skupiłam na osobie stojącej obok mojego ojca. Był pogrążony w rozmowie z Tonym, więc przez dosłownie sekundę mogłam spokojnie, bez żadnych skrupułów rozpływać się nad jego sylwetką. Zaraz, co? Nie, naprawdę nie sądziłam, że znowu zacznie się to co kilka lat temu. Gdy go nie było i nie myślałam o nim, był mi obojętny. Jednak wszystko zmieniało się, kiedy stał tuż przede mną. Znów czułam niepohamowaną chęć rzucenia się na niego i poczucia jego warg na swoich… O mój Boże, Sophie! Czemu nie potrafiłam zacząć go nienawidzić za to co zrobił?
  Zacisnęłam powieki w tym samym momencie, gdy jego twarz odwracała się w naszym kierunku. Wzięłam kilka oddechów, aby się uspokoić i gdy byłam już pewna, że to nastąpiło, otworzyłam oczy. Mama zdążyła już wciągnąć mnie do środka i zamykała drzwi by nie wpuszczać chłodnego powietrza. Teraz było już zdecydowanie za późno na ucieczkę, gdybym nawet się na nią zdecydowała. Nie pozostało mi nic innego, jak jakość znieść ten wieczór. Zapowiadało się na bardzo przyjemny wieczór spędzony z bliskimi osobami…


~~*~~

Nie wierzę, udało mi się skończyć ten rozdział dzisiaj. Asiu, jednak wena mnie dopadła, haha :)
Oczywiście robiłam wszystko, żeby dodać go jak najszybciej i dlatego nie przeciągałam końcówki. Ale myślę, że to co zaplanowałam na następny rozdział się w nim znajdzie, a nie dopiero w 20.
Przepraszam, że znowu dodaję po takim długim okresie czasu, ale myślę, że ktoś tutaj jeszcze zaglądnie... Jeszcze niedługo i nastąpi koniec tego opowiadania, więc cierpliwości. Haha...
Nawet nie wiecie jak mi miło, jak widzę nowe komentarze pojawiające się pod starymi rozdziałami :) Może i to właśnie było powodem tego, że skończyłam ten dzisiaj, a nie np za kilka dni.
Dziękuję Wam :*

9 komentarzy:

  1. ejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj jak mogłaś skończyć w takim momencie?!!!
    co?!!! Jaki koniec?! T_T buuuuuuu
    pisz szybko kolejny, bo chcę wiedzieć, co się stanie na kolacji...A tak w ogóle to czemu Styles nie jest na nagrywaniu płyty?!
    To ja czekam na następny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że czytając ten rozdział byłam tak rozkojarzona, że nawet wolę nie mówić. Z jednej strony muzyka, z drugiej twitter + nasza rozmowa na temat Igrzysk Śmierci. Normalnie moja głowa zaraz eksploduje od nadmiaru emocji, czy coś w ten deseń. Jeszcze rozpoczęłaś ten rozdział w tak cudowny sposób. W ogóle, Niaphie to ja kocham nad życie!
    Zapamiętam też jedną rzecz: nie chodzić z Zayn'em do obuwniczego, bo zacznie podniecać się butami. Choć trochę się zmartwiłam, kiedy Soph zauważyła, że patrzy on na Zoey bez tego czegoś, co kiedyś. Ej, to nie może być koniec ich związku! Tylko ja mogę niszczyć relację między moimi bohaterami! Tobie tego zabraniam! (hahah oj, Ola się zagalopowała oopss_) SERIO. NAPRAW TO !
    Niall i Sophie są cholernie uroooooczy. I oczywiście wszystko musiało się za przeproszeniem zjebać. Domyślałam się, że Harry jednak przyjdzie na tę kolację u rodziców Soph,ale nosz fuck! koleś naprawdę już mnie irytuje... choć nie. On mnie nie denerwuje. Bardziej wkurza mnie to niezdecydowanie Sophie odnośnie Nialla i Harry'ego. Bo tak szczerze,to przez nią ze sobą nie gadają i są wobec siebie źle nastawieni. TO nie tak, że Sophie mnie, że już jej nie lubię. NIE, po prostu... SOPHIE ZDECYDUJ SIĘ, PODEJMIJ DECYZJĘ, KOGO CHCESZ KOCHAĆ. Proszę, dziękuję, polecam się na przyszłosć.
    ŻADNEGO KOŃCA TEGO OPOWIADNIA NIE CHCĘ WIDZIEĆ - to tak na marginesie.
    Kocham cię.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadam się z tb "ŻADNEGO KOŃCA TEGO OPOWIADNIA NIE CHCĘ WIDZIEĆ "


      Usuń
  3. nareszcie! :)) jednak warto było czekać, to opowiadanie ma to do siebie, że z każdym rozdziałem chcesz więcej. uzależniaj jak narkotyk. ;)
    pozdrawiam!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Hazza <3 za.malo go w tym rozdziale, chce wiecej. :* Musisz szybko dodac kolejna czesc :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Niaphie całym serduchem!
    To taka idealna para!
    A telefon mamy Sophie, ah super sytuacja. Tak powinno być :)
    Ale potem to rozkojarzenie i Harry!
    O jezu!
    Normalnie wena Cię serio dopadła, kochana!
    Piwko i prysznic pomogły! :)
    I przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj usnęłam :(
    Czekam na Twoją kolejną wenę z niecierpliwością i uciekam na Diary! :)
    Ilysm <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zwyczajnie się nie wyrobiłam. Jeszcze raz bardzo, bardzo Cię za to przepraszam i obiecuję poprawę :)
    Hm... Niby Sophie jest z Niallem, ale... jakoś tego nie czuję. Sama nie wiem, dlaczego. Mam co prawda kilka powodów... Może chodzi o to, że sama nie jest pewna własnych emocji, no i to jak zareagowała na Harry'ego... Dobra, przyznam, że nawet mnie się zrobiło cholernie gorąco, kiedy wyobrażałam sobie, jak na zwolnionym tempie odwraca się w jej stronę, aby na nią spojrzeć... Nie wierzę, że nie zjawił się tam celowo. WIDZĘ, że zamierza o nią walczyć i jakkolwiek wredne by to nie było w stosunku do Nialla - strasznie się z tego cieszę. Wiem, że Horan będzie miał złamane serce... ale zdecydowanie shippuję Haphie :D
    Tylko o co chodzi z Zoey i Malikiem? Dlaczego jest dla niego taka wredna i chłodna? Muszę się dowiedzieć ! Dlatego proszę, dodaj szybko następną część <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie! Co Harry? Nie to się nie dzieje na prawdę, tak?
    No, sama widzisz jak ja to przeżywam!!
    Cały czas się zastanawiam na uczuciem Shopie do Harrego i Niall'a. No bo z jeden strony jest z Niall'em i jest z nim szczęśliwa,a z drugiej cały czas myśli o Harrym,
    Nawet się nie ciesz że, kończysz to opowiadanie bo ja jestem tak zawiedziona że nie wiem... :'(
    Błagam powiedz że jak skończysz to opowiadanie, to masz w zanadrzu pomysł na nastepny...
    No i widzisz jak to wszystko przeżywam, pewnie uważasz mnie za wariatkę :P
    Eh, nic tylko dużej weny kochana :)
    (pisałam wcześniej z anoniama jako "Oliwia" ale zrobiłam sb konto)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, przestań :) Oczywiście, że tak nie uważam :) Jest mi strasznie miło, że komuś podoba się to opowiadanie i tak je przeżywa, haha :)
      Co do pomysłów, to mam 2 inne opowiadania, a 3 jest w trakcie tworzenia, więc coś jest ;D

      Pozdrawiam xx

      Usuń