Od urodzin minęły praktycznie trzy tygodnie.
Przez ten cały czas nie dawała żadnych oznak życia i byłam z tego powodu bardzo
zadowolona. Po tej całej awanturze jaką mi urządziła, nie miałam ochoty się z
nią widzieć czy rozmawiać. Ale widocznie nie potrafiła już dłużej znieść tych
cichych dni między nami.
Po kilku
sygnałach i namowach Nialla, odebrałam telefon z dodatkiem udręczonego
westchnienia. Chłopak zaśmiał się, widząc moją minę i na czas mojej rozmowy
wyciągnął własny telefon i jak zwykle zaczął sprawdzać Twitter’a. Nie miałam
zamiaru udawać, że wszystko wróciło do normy. W dalszym ciągu nie zamierzałam
przeprowadzać się znów do nich. Tutaj w akademiku z Zoey, czułam się w końcu
sobą. Choć na początku byłam przerażona mieszkaniem z kimś obcym i z dala od
domu, wszystko się zmieniło.
-Słucham?- mruknęłam znudzony tonem,
przystawiając telefon do ucha. Niall posłał mi znaczące spojrzenie. No co?
Niech wie, że wciąż ma u mnie przechlapane. Kiedyś było nie do pomyślenia,
żebym tak odzywała się do swojej rodzicielki, teraz było widać jak się
zmieniłam. Poczułam się jednak głupio. W sumie to dzięki niej dużo
zawdzięczałam…ale to nie zmienia faktu, że jestem na nią wkurzona. Urgh!
-Sophie?-
ton jej głosu był niepewny i lekko drżał. Och. Wyrzuty sumienia momentalnie
mnie uderzyły. Jak mogłam być taką okropną córką? Wzięłam głęboki oddech i
wypuszczając powietrze, usunęłam również ze swojego ciała całą negatywną emocję.
Wymówiła jedynie moje imię, ale przez to wiedziałam, że jest jej przykro.
-Córeczko,
przepraszam cię za tamtą kłótnię. Dopiero po powrocie do domu dotarło do mnie,
że nie powinnam była wszystkiego ci narzucać. Nie dzwoniłam, bo znam cię bardzo
dobrze i wiedziałam, ze nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, ale może teraz…
-Mamo, to
ja cię przepraszam. Z całego serca. Tez nie powinnam się tak zachować.-
odezwałam się, przerywając matce. Nie potrafiłam zbyt długo się gniewać na
kobietę. To był najdłuższy okres czasu, przez który nie rozmawiałyśmy ze sobą i
skrywałam to przed sobą, ponieważ chciałam tylko czuć wściekłość, ale tak
naprawdę tęskniłam za jej głosem i wszelkimi radami. Przycisnęłam mocniej
telefon do ucha, a wolną ręką starłam łzę spływającą z kącika oka. Niall
schował telefon do kieszeni i ucałowawszy mnie w czubek głowy, na migi
poinformował mnie, ze zostawi mnie samą na czas rozmowy. Podziękowałam mu
uśmiechem. Przez kilka minut nasza rozmowa kręciła się wokół studiów, później
podzieliła się ze mną newsami dotyczącej naszej rodziny, aż w końcu temat szedł
na nowy dom.
-Przez to
wszystko zapomniałam o najważniejszym. Od wczoraj mieszkamy już w nowym
mieszkaniu.- czasami moja mama zachowywała się jak nastolatka. Mogłabym przysiąc,
że gdyby nie trzymałaby słuchawki, a ja siedziałabym przed nią, zaczęłaby
klaskać w dłonie i podskakiwać w miejscu.- Dzisiaj przywieźli praktycznie
wszystkie meble i ekipa zaczęła już, co nieco wnosić do domu. Mam nadzieję, że
do końca tygodnia wyrobimy się, ponieważ chciałabym urządzić taką powitalną
kolację.
-Eheem.-
mruknęłam w odpowiedzi, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi, chociaż
spodziewałam się co powie.
-Razem z
tatą mamy nadzieję, że się zjawisz. Nie mam zamiaru zmuszać się, żebyś się do
nas wprowadziła, ale gdybyś została na weekend?
Zmarszczyłam
brwi, zastanawiając się nad tym. W sumie, dlaczego by nie? Powoli zbliżał się
grudzień, Zoey co jakiś czas również odwiedzała swoich rodziców…
-Oczywiście,
z przyjemnością się zjawię.
Z ust matki wydarł się krótki pisk radości, a
z daleka usłyszałam śmiech taty. Na moje usta mimowolnie wpłynął szeroki
uśmiech. Cała scena pojawiła się przed moimi oczami.
-Spokojnie,
mamo. Nie zapomnijcie tylko podesłać adresu, żebym jakoś mogła trafić.
-Tak,
tak. Zaraz to zrobię. Tak się cieszę, że nas odwiedzisz.- westchnęła, ale
wyczułam, że również się uśmiechnęła.
-Mhm, ja
tak samo.- bardzo chciałam już zakończyć rozmowę, ponieważ Niall lekko już
zniecierpliwiony, zerkał z korytarza w moją stronę. Razem z chłopakami był
umówiony do studia w sprawie nowej płyty, a jemu zależało, żeby jak najwięcej
wolnego czasu spędzić ze mną. No popatrzmy, najpierw namawia mnie na odebranie
telefonu, a teraz ma wyrzuty, że to tyle trwa! Och, Horan!
-Em,
mamo?- zrobiłam małą przerwę- muszę już kończyć. Do zobaczenia za niedługo.
Rodzicielka
niezbyt była zachwycona z końca rozmowy, ale pożegnała się ze mną, znów
powtarzając, że nie może się doczekać, kiedy przyjadę. Jeśli jeszcze raz to
usłyszę w ciągu kilkunastu sekund, to zmienię zdanie. Nie powiedziałam tego
oczywiście na głos, jakżebym mogła. Odrywałam już telefon od ucha, kiedy
zatrzymał mnie jej głos.
-Soph…
Tak sobie pomyślałam, czy czasem…- zamilkła na chwilę.
-Tak?- spytałam,
gdy dalej nie usłyszałam reszty wypowiedzi.
-Nie,
wybacz, już nic. Tak tylko sobie pomyślałam, żeby…Ale to już nieważne. Papa, kocham cię córeczko.
Rozłączyła się, zostawiając mnie nieco
osłupiałą. Powoli odłożyłam telefon, zastanawiając się, czemu pod koniec
zaczęła się tak dziwnie zachowywać. Czy miałam się czegoś obawiać? Czasami
wpadała na takie pomysły, że aż naprawdę można się była bać. I za każdym razem
brzmiała podobnie. Cholera, mamo, coś ty znowu wykombinowała?
Niall
zajął swoje stare miejsce i przyciągnął mnie do siebie.
-I jak
poszło?
-W porządku.-
odparłam i zaczęłam bawić się guzikami jego koszuli.- O której musisz być w
studio?
Zerknął
na telefon, sprawdzając godzinę.
-Za 10
minut powinienem być na miejscu. Gdyś tak się nie rozgadała…
Prychnęłam,
a ten zaśmiał się.
-Przepraszam
bardzo, ale sam mnie nakłoniłeś do tego.-Wiem. Przecież niczego ci nie
wypominam. To był tylko żart. A teraz, daj pyszczka.
Zachichotałam na jego słowa i obejmując jego
twarz złączyłam nasze usta w pocałunku. Jednak nasze czułości zostały zaraz
przerwane przez wydzierającą się na całe piętro Zoey. Dziewczyna godzinę temu
udała się na zakupy i właśnie obwieszczała wszystkim, że wróciła.
-Czy ktoś
będzie tak miły i mi pomoże?- blond czupryna pojawiła się w drzwiach i
spojrzała na nas wyczekująco potrząsając pełnymi siatkami. Wywróciłam
teatralnie oczami i schodząc z kolan Nialla pomogłam dziewczynie wypakować
zakupy. A było tego mnóstwo.
-Jak
udało ci się to wszystko wnieść na trzecie piętro?- spytałam marszcząc czoło,
gdy dziewczyna przytaszczyła na korytarz kolejne siatki.
-Miałam
pomocnika.
Już
miałam pytać, kto stał się to ofiarą, ale ledwie otworzyłam usta moim oczom
ukazał się zmarnowany Malik.
-Nigdy
więcej.- wysapał, opierając się bokiem o ścianę.
Przygryzłam
policzek od środka, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Bardzo mu współczułem, ale
również cała ta sytuacja mnie bardzo bawiła. Jednak nie chciałam go bardziej
denerwować.
-Kochanie,
nie narzekaj.- Zo skarciła chłopaka wzrokiem, odrywając się na chwilę od
wkładania produktów do półek.- Jakoś nie marudziłam jak wtargnąłeś do
obuwniczego i podniecałeś się każdą parą butów.
Okej. W tym momencie miałam ochotę wycofać
się z pomieszczenia, ponieważ atmosfera polowali robiła się nie za przyjemna.
Zayn zmierzył moją współlokatorkę chłodnym spojrzeniem, ale widocznie nie miał
zamiaru się odzywać, tylko przemilczeć jej komentarz. Wykrzywił usta w
grymasie, po czym zacisnął wargi w wąską linię. Pierwszy raz widziałam, żeby tak
reagował na jej słowa. Zawsze przyjmował na siebie jej czasami zgryźliwe uwagi
i śmiał się, ale nie dziś.
Gdy zobaczył Nialla wchodzącego za mną do
kuchni oderwał się od ściany i przywołał go dłonią.
-Dobrze,
że jesteś. Zbieramy się. Liam napisał mi jakieś 5 minut temu, że zaczynamy
wcześniej, żeby nie siedzieć do późna.
Widocznie
bardzo pragnął opuścić nasz pokój. Blondyn skinął głową i odwracając się do
mnie cmoknął moje usta na pożegnanie.
-Napiszę
jak skończymy, dobrze?
Skinęłam głową, uśmiechając się lekko i
odprowadziłam ich wzrokiem. Zoey wydawała się jakby wcale nie zauważyła
odejścia chłopaków, wciąż była zajęta wykładaniem zakupów gdzie tylko popadnie.
-Co się
dzieje, Zo?
-Nic.
Wszystko jest w porządku.- mruknęła, nawet nie racząc spojrzeć mi w oczy.
Wzniosłam oczy ku górze. O co tylko proszę, to o więcej cierpliwości do tej
dziewczyny. Nie wmówi mi, że wszystko jest dobrze, ponieważ to co przed chwilą
miało miejsce pomiędzy nią a Zaynem, zaprzeczało temu co właśnie od niej
usłyszałam. A może się myliłam? Tylko coś nie pasowało mi w spojrzeniu Malika.
W jego oczach zawsze widziałam tyle czułości i miłości dla dziewczyny, a
dzisiaj, tak jakby to wszystko zniknęło, a zastąpiło je coś innego, znacznie
odmiennego od tamtych emocji. Może Zoey tego nie widziała, ale ja jako
obserwator, tak.
-Jesteś
tego pewna?
Przerwała
swoją czynność i w końcu odwróciła się do mnie twarzą.
-Jasne, że tak. Co by niby miało być nie tak? To był tylko ciężki dzień. Oboje jesteśmy wykończeni, a Zayn na dodatek ma jeszcze to całe nagrywanie.
-Jasne, że tak. Co by niby miało być nie tak? To był tylko ciężki dzień. Oboje jesteśmy wykończeni, a Zayn na dodatek ma jeszcze to całe nagrywanie.
Więc ona
tego nie dostrzegła. Skrzywiłam się w środku, na myśl o tym, co by było gdyby
zobaczyła to co ja. Nie pozostało mi nic innego jak przemilczeć cała tą
sytuację. Chociaż tyle słów cisnęło mi się na język, powstrzymywałam się.
-Pomóc
ci?- w ekspresowym tempie zmieniłam temat i omiotłam spojrzeniem całą kuchnię.
A więc miałyśmy zaopatrzenie aż do przyszłego roku. Kiedy wychodziła rano,
myślałam, że będę to zakupy na najbliższe trzy dni, a nie miesiące!
Po dziesięciu minutach uporałyśmy się z
wszystkim i z kubkami gorącej czekolady, usiadłyśmy się na jednym z łóżek i jak
przyszło na wieczorną porę, zrobiłyśmy sobie mały seans naszych ulubionych
seriali. Kilka następnych godzin upłynęło nam w śmiechu wygłupach i dobrej
zabawie. Obie potrzebowałyśmy czegoś takiego.
-Szkoda,
że nie dasz rady zostać na kolacji.- mruknęłam ze smutkiem, zwracając twarz ku
Niallowi siedzącego za kierownicą. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę moi
rodzice w ogóle nie wiedzą o tym, że kogoś mam. Chciałam w końcu przedstawić im
Nialla, ale wcześniej nie było ku temu okazji, a dzisiaj znów nie było to
możliwe. Od tygodnia wciąż nagrywają piosenki na nową płytę i to, że znalazł
choć godzinę na podwiezienie mnie pod nowy dom rodziców, było niemal cudem.
-Wybacz,
ale wiesz, że nie mogę.- spojrzał na mnie, z poczuciem winy malującym się na
twarzy. Och. Przecież nie miałam mu tego za złe. Z tym wiązała się jego praca i
bardzo dobrze to rozumiałam.
-Jasne.-
odparłam i nachylając się ku niemu, pocałowałam go w policzek. Na jego ustach
pojawił się delikatnych uśmiech.
-O której
mam po ciebie przyjechać?
-Dam ci
znać, dobrze?
Skinął głową i wysiadłam z samochodu,
stawiając nogi na brukowanym podjeździe. Budynek, jak na moje oko, nie różnił
się niczym z naszym starym rodzinnym domem., Może dlatego właśnie wybrali ten a
nie inne, znajdujące się w okolicy. Zbudowany był z czerwonej cegły z dużymi
oknami o białych ramach na parterze i nieco mniejszymi na piętrze. Nad ciemnymi
wejściowymi drzwiami jarzyła się lampka, zapraszająca abym podeszła bliżej. Zbliżając
się powoli, zauważyłam, że w praktycznie wszystkich pomieszczeniach na dole
świecą się lampy, a stojąc tuż przed drzwiami usłyszałam znajome głosy rodziców
i kogoś jeszcze. Moja ręka zamarła w połowie drogi do dzwonka, gdy do moich
uszy dobiegł charakterystyczny śmiech osoby, którą bardzo dobrze znałam. Harry.
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc co zrobić. Obejrzałam
się przez ramię z małą nadzieją, że może Niall jeszcze nie odjechał i czeka aż
wejdę do środka, ale jego samochodu już tutaj nie było. Odwróciłam się
zawiedziona, marszcząc czoło i dalej nie wiedząc co zrobić. Zagryzłam dolną
wargę i przedeptałam nerwowo nogami jednoczenie wydobywając z siebie cichy jęk
rozpaczy.
Dlaczego do cholery mi to robił? I jakim cudem
się tutaj w ogóle znalazł? Mama podczas naszej rozmowy, kilka dni temu nic nie
wspominała, że on również ma się pojawić! Czyżby uknuli to wszystko za moimi
plecami?
Żeby
uzyskać odpowiedzi na te pytania, wzięłam się w garść i przywołując na swoje
usta szeroki uśmiech, nacisnęłam dzwonek.
Głosy za
ścianą ucichły i słychać tylko było kroki nadchodzącej osoby.
-Och,
Sophie. Już jesteś!- mama porwała mnie w swoje objęcia, prawie pozbawiając mnie
tchu. Tuliła mnie jak małe dziecko, które bezpiecznie dotarło do domu po swojej
pierwszej wizycie w szkole. W duchu wywróciłam oczami. Niezdarnie odwzajemniłam
jej uścisk, a cała swoją uwagę skupiłam na osobie stojącej obok mojego ojca.
Był pogrążony w rozmowie z Tonym, więc przez dosłownie sekundę mogłam
spokojnie, bez żadnych skrupułów rozpływać się nad jego sylwetką. Zaraz, co?
Nie, naprawdę nie sądziłam, że znowu zacznie się to co kilka lat temu. Gdy go
nie było i nie myślałam o nim, był mi obojętny. Jednak wszystko zmieniało się,
kiedy stał tuż przede mną. Znów czułam niepohamowaną chęć rzucenia się na niego
i poczucia jego warg na swoich… O mój Boże, Sophie! Czemu nie potrafiłam zacząć
go nienawidzić za to co zrobił?
~~*~~
Nie wierzę, udało mi się skończyć ten rozdział dzisiaj. Asiu, jednak wena mnie dopadła, haha :)
Oczywiście robiłam wszystko, żeby dodać go jak najszybciej i dlatego nie przeciągałam końcówki. Ale myślę, że to co zaplanowałam na następny rozdział się w nim znajdzie, a nie dopiero w 20.
Przepraszam, że znowu dodaję po takim długim okresie czasu, ale myślę, że ktoś tutaj jeszcze zaglądnie... Jeszcze niedługo i nastąpi koniec tego opowiadania, więc cierpliwości. Haha...
Nawet nie wiecie jak mi miło, jak widzę nowe komentarze pojawiające się pod starymi rozdziałami :) Może i to właśnie było powodem tego, że skończyłam ten dzisiaj, a nie np za kilka dni.
Dziękuję Wam :*
ejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj jak mogłaś skończyć w takim momencie?!!!
OdpowiedzUsuńco?!!! Jaki koniec?! T_T buuuuuuu
pisz szybko kolejny, bo chcę wiedzieć, co się stanie na kolacji...A tak w ogóle to czemu Styles nie jest na nagrywaniu płyty?!
To ja czekam na następny :)
Pozdrawiam :)
Wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że czytając ten rozdział byłam tak rozkojarzona, że nawet wolę nie mówić. Z jednej strony muzyka, z drugiej twitter + nasza rozmowa na temat Igrzysk Śmierci. Normalnie moja głowa zaraz eksploduje od nadmiaru emocji, czy coś w ten deseń. Jeszcze rozpoczęłaś ten rozdział w tak cudowny sposób. W ogóle, Niaphie to ja kocham nad życie!
OdpowiedzUsuńZapamiętam też jedną rzecz: nie chodzić z Zayn'em do obuwniczego, bo zacznie podniecać się butami. Choć trochę się zmartwiłam, kiedy Soph zauważyła, że patrzy on na Zoey bez tego czegoś, co kiedyś. Ej, to nie może być koniec ich związku! Tylko ja mogę niszczyć relację między moimi bohaterami! Tobie tego zabraniam! (hahah oj, Ola się zagalopowała oopss_) SERIO. NAPRAW TO !
Niall i Sophie są cholernie uroooooczy. I oczywiście wszystko musiało się za przeproszeniem zjebać. Domyślałam się, że Harry jednak przyjdzie na tę kolację u rodziców Soph,ale nosz fuck! koleś naprawdę już mnie irytuje... choć nie. On mnie nie denerwuje. Bardziej wkurza mnie to niezdecydowanie Sophie odnośnie Nialla i Harry'ego. Bo tak szczerze,to przez nią ze sobą nie gadają i są wobec siebie źle nastawieni. TO nie tak, że Sophie mnie, że już jej nie lubię. NIE, po prostu... SOPHIE ZDECYDUJ SIĘ, PODEJMIJ DECYZJĘ, KOGO CHCESZ KOCHAĆ. Proszę, dziękuję, polecam się na przyszłosć.
ŻADNEGO KOŃCA TEGO OPOWIADNIA NIE CHCĘ WIDZIEĆ - to tak na marginesie.
Kocham cię.x
Zgadam się z tb "ŻADNEGO KOŃCA TEGO OPOWIADNIA NIE CHCĘ WIDZIEĆ "
Usuńnareszcie! :)) jednak warto było czekać, to opowiadanie ma to do siebie, że z każdym rozdziałem chcesz więcej. uzależniaj jak narkotyk. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
xoxo
Hazza <3 za.malo go w tym rozdziale, chce wiecej. :* Musisz szybko dodac kolejna czesc :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Niaphie całym serduchem!
OdpowiedzUsuńTo taka idealna para!
A telefon mamy Sophie, ah super sytuacja. Tak powinno być :)
Ale potem to rozkojarzenie i Harry!
O jezu!
Normalnie wena Cię serio dopadła, kochana!
Piwko i prysznic pomogły! :)
I przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj usnęłam :(
Czekam na Twoją kolejną wenę z niecierpliwością i uciekam na Diary! :)
Ilysm <3
Od razu przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zwyczajnie się nie wyrobiłam. Jeszcze raz bardzo, bardzo Cię za to przepraszam i obiecuję poprawę :)
OdpowiedzUsuńHm... Niby Sophie jest z Niallem, ale... jakoś tego nie czuję. Sama nie wiem, dlaczego. Mam co prawda kilka powodów... Może chodzi o to, że sama nie jest pewna własnych emocji, no i to jak zareagowała na Harry'ego... Dobra, przyznam, że nawet mnie się zrobiło cholernie gorąco, kiedy wyobrażałam sobie, jak na zwolnionym tempie odwraca się w jej stronę, aby na nią spojrzeć... Nie wierzę, że nie zjawił się tam celowo. WIDZĘ, że zamierza o nią walczyć i jakkolwiek wredne by to nie było w stosunku do Nialla - strasznie się z tego cieszę. Wiem, że Horan będzie miał złamane serce... ale zdecydowanie shippuję Haphie :D
Tylko o co chodzi z Zoey i Malikiem? Dlaczego jest dla niego taka wredna i chłodna? Muszę się dowiedzieć ! Dlatego proszę, dodaj szybko następną część <3
Nie! Co Harry? Nie to się nie dzieje na prawdę, tak?
OdpowiedzUsuńNo, sama widzisz jak ja to przeżywam!!
Cały czas się zastanawiam na uczuciem Shopie do Harrego i Niall'a. No bo z jeden strony jest z Niall'em i jest z nim szczęśliwa,a z drugiej cały czas myśli o Harrym,
Nawet się nie ciesz że, kończysz to opowiadanie bo ja jestem tak zawiedziona że nie wiem... :'(
Błagam powiedz że jak skończysz to opowiadanie, to masz w zanadrzu pomysł na nastepny...
No i widzisz jak to wszystko przeżywam, pewnie uważasz mnie za wariatkę :P
Eh, nic tylko dużej weny kochana :)
(pisałam wcześniej z anoniama jako "Oliwia" ale zrobiłam sb konto)
Nie, przestań :) Oczywiście, że tak nie uważam :) Jest mi strasznie miło, że komuś podoba się to opowiadanie i tak je przeżywa, haha :)
UsuńCo do pomysłów, to mam 2 inne opowiadania, a 3 jest w trakcie tworzenia, więc coś jest ;D
Pozdrawiam xx