sobota, 2 listopada 2013

16.

Harry

  Ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Siedziałem cicho mając nadzieje, że do osobnika na korytarzu dotrze, że nie mam ochoty na żadne rozmowy i odejdzie. Na moje nieszczęście pukanie rozległo się ponownie, nieco głośniejsze od poprzedniego. Poirytowany tym natrętnym zachowaniem osobnika po drugiej stronie, wzniosłem oczy ku górze. Przez ostatnie dwa dni zastanawiałem się nad opuszczeniem naszego wspólnego domu i wprowadzeniem się gdzie indziej. Po sytuacji z udziałem Soph, atmosfera między nami zagęściła się. Szczególnie jeśli chodziło o mnie i Nialla. Oboje nie spędzaliśmy w tym samym pokoju dłużej niż pięć minut, zawsze któryś wychodził, żeby siebie nawzajem nie prowokować. Najczęściej byłem to ja. Nie potrafiłem znieść jego widoku i myśli, które towarzyszyły mi przy tym wszystkim. Swój powrót z Sophie obwieścił tydzień temu z szerokim uśmiechem na twarzy, przez który miałem ochotę zmyć z jego twarzy. Jednak fakt, że znów byli razem, był dla mnie bolesnym ciosem. Starałem się tamtego dnia nie dawać po sobie znać, że ta wiadomość mną poruszyła. Czułem na sobie wtedy nie tylko jego spojrzenie, ale i Liama, Zayna oraz Louisa, który chyba najwięcej wiedział, co mogę przeżywać. 
Szczerze, to nie spodziewałem się tego, że jej wybaczy. W głębi duszy modliłem się o to, żeby sobie odpuścił, żeby zostawił moja Sophie w spokoju. Ale widocznie nasz kochany Horanek wpadł po uszy. Dlaczego los był dla mnie taki okrutny? Czy chciał mnie ukarać za moje błędy z przeszłości?
  Dlatego zaszyłem się w swoim pokoju. Opuszczałem go tylko wtedy, gdy było to konieczne.
-Tak?- odparłem w końcu, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. 
-Mogę wejść?- odwróciłem zaskoczony głowę i zlustrowałem Nialla z uniesionymi brwiami.
-Czego chcesz?
-Chcę ci powiedzieć tylko tyle, żebyś trzymał się zdala od Sophie. Jesteśmy razem i z łaski swojej uszanuj to.
Przyjrzałem mu się uważnie i prychnąłem.
-Jest moja przyjaciółką, nie zabronisz mi się z nią widywać. Jeśli wcześniej myśląc nad tą wypowiedzią sądziłeś, że potulnie spełnię twoje „żądanie”, to koleś przykro mi, grubo się pomyliłeś.
Twarz blondyna wykrzywił grymas niezadowolenia i wściekłości. Zrobił krok w głąb pokoju, a ja wstałem i minąłem łóżko, stając naprzeciwko niego.
-Poza tym, kocham ją.
Niall zacisnął szczęki, słysząc moje słowa. Widziałem potęgującą się wściekłość w jego pociemniałych tęczówkach.
-Sophie jest moja.- wycedził każde słowo powoli i wymierzył we mnie palcem.- Nie pozwolę, żebyś znowu stanął między nami!
  Odwrócił się na pięcie i wychodząc zatrzasnął z hukiem drzwi. Mierzyłem miejsce w którym zniknął przed chwilą, po czym odwróciłem się w stronę okna, przeczesując dłonią włosy. Oparłem dłonie na parapecie, wpatrując się w pokaźnych rozmiarów ogród za naszym domem.
-Pogawędka z Niallem udana?
Zerknąłem przez ramie na Louisa i zawiesiłem głowę, wzdychając lekko już poirytowany.
-Czy to jakiś dzień nękania mojej osoby? Nie mam ochoty na kazania, Lou.
-A co ja jestem? Ksiądz? Raczej wątpię.- odparł z udawaną urazą w głosie, na co mimowolnie się uśmiechnąłem. Choćbym nie wiem, jaki miał zjebany humor, on zawsze jakimś cudem potrafił go polepszyć. Chociaż odrobinę, ale to zawsze coś. Tylko czasami działało to też w odwrotną stronę.
Szatyn uśmiechnął się pod nosem.
-No więc, jak?
-Nijak.- wzruszyłem ramionami, siadając na parapecie.- Powiedziałem mu, że nie odpuszczę i chyba nie za bardzo mu się to spodobało.
-A więc to wszystko tłumaczy. Wyleciał z domu jak poparzony, a jak spytałem gdzie się wybiera, zaczął mamrotać coś pod nosem i wydawało mi się, że usłyszałem twoje nazwisko.- przyjaciel zmarszczył czoło i po chwili oderwał ode mnie wzrok. Wyczułem, że przez te parę sekund zaszła w nim jakaś zmiana.
-O co chodzi?
Westchnął i zawiesił bezradnie ramiona. Podniósł na mnie wzrok i otworzył usta, po czym je zamknął, jakby zastanawiając się czy może powiedzieć to, co chodziło mu po głowie. Na jego czoło wstąpiły pojedyncze zmarszczki.
-Lou!
-Kurwa!- wybuchnął, energicznie mierzwiąc swoją czuprynę. Wziął głęboki oddech i słowa potoczyły się potokiem z jego ust.- Nie możecie przestać? A w szczególności Ty? W ogólę cię nie poznaję. Odkąd Sophie jest z Niallem zachowujesz się jakbyś postradał wszystkie zmysły. Zerwałeś z Carą, chociaż to w sumie było dobrym posunięciem, ale ta scena w klubie?! Co w ciebie wstąpiło?- wytrzeszczył na mnie oczy, machając przy tym bezsensu rękami. Przez pierwsze kilka sekund nie wiedziałem, co na to wszystko odpowiedzieć. Koleś totalnie wybił mnie z tropu. Przyjrzałem się uważnie jego twarzy.
-Myślałem, że jesteś po mojej stronie. Wiesz dokładnie, co do niej czuję, od samego początku.- zacząłem powoli. Starałem się, aby mój głos brzmiał normalnie, aby nie wdarła się do niego żadna nutka, sugerująca moje pojawiające się poirytowanie. Lou pokręcił delikatnie głową, uśmiechając się blado.
-Czyżby? Czy aby czasem nie uświadomiłeś sobie tego dopiero, kiedy spiknęła się z Horanem?
Milczałem. Nie miałem zamiaru ciągnąć już dłużej tej rozmowy. Wpatrywałem się w przyjaciela pionurujacym wzrokiem, miałem nadzieję, że przez to dotrze do niego jak bardzo mu jestem wdzięczny za całkowite zjebanie humoru.
-Rozumiem, że mam sobie pójść?
-O niczym innym marzę, jak właśnie o tym.- wycedziłem przez zaciśnięte zęby i poczekałem, aż ruszy się z miejsca.
  Tym razem zamknąłem drzwi na klucz, żeby nikt nieproszony nie naruszył już mojej prywatności. Po tej rozmowie upewniłem się, co do jednego. Nie zamierzałem już mieszkać z nimi. Czułem się jakby wszyscy mieli mi za złe, a Nialla brali za anioła. Tylko nikt nie pomyślał, że to właśnie on był tym, który zniszczył moją przyjaźń z Sophie.
  Umieściłem laptop na kolanach i otworzyłem zapisaną stronę internetową. Jedna szybka decyzja i złapałem za telefon, wystukując numer podany w kontaktach.



Sophie

  Ulga, jaką poczułam, gdy zobaczyłam swoje nazwisko na liście wywieszonej na tablicy ogłoszeń, była nie do opisania. Zasłoniłam dłonią usta, powstrzymując się od tego, żeby nie zacząć krzyczeć ze szczęścia. Ludzie wdzieliby mnie za jakąś wariatkę. Natomiast zamiast skakać aż do sufitu, z tego całego wrażenia osunęłam się po chłodnej ścianie i klapnęłam na podłogę. Zgięłam nogi w kolanach i zacisnęłam drżące z emocji dłonie, aż pobielały mi kostki. Boże, przepełniała mnie taka radość i ulga.
  Zoey kucnęła naprzeciwko mnie, uśmiechnięta od ucha do ucha. Jej policzki lśniły od łez. Tak, dostałyśmy się obie. Praktycznie cała nasza podzielona grupa przeszła, nie licząc paru osób, których niestety mało, co znałam, nie miałam okazji bliżej ich poznać. Ale pomimo tego, było mi ich szkoda, że musieli się pożegnać ze swoimi marzeniami. Reszty osób z naszego roku nie sprawdziłam. To chyba normalne, że bałam się tylko o siebie i ewentualnie o Zoey czy Mike’a i na pierwszy strzał sprawdzałam czy to właśnie mojego nazwiska nie brakuje na liście.
  Musiałam z ta wspaniałą wiadomością podzielić się jak najszybciej. Oczywiście pierwszą osobą, która wpadła mi do głowy był Harry. W porę powstrzymałam się do wysłania mu sms’a, przecież miałam sobie dać z nim spokój. Idiotka ze mnie. Musiałam się oduczyć tego, że przestaję się z nim dzielić moimi sukcesami czy porażkami, teraz miałam Nialla i to on powinien być ta osobą, o której myślę na pierwszym miejscu. Urgh, Sophie, ogarnij się!
  Podniosłam wzrok na współlokatorkę, która oddaliła się na pare kroków, aby przeprowadzić bardzo ożywioną rozmowę przez telefon, zapewne ze swoim chłopakiem. Czasami zastanawiałam się jak to możliwe, że w miarę spokojny Zayn, wytrzymuje z taką energiczna dziewczyną. Chyba, że jeszcze nie do końca go poznałam…to mogło być możliwe. Zmarszczyłam czoło zastanawiała się nad tym przez moment, po czym wystukałam na klawiszach wiadomość dla mojego chłopaka i wysłałam ją.

  Po raz pierwszy w nowym składzie, spotkaliśmy się następnego dnia. Przed sala wykładową już na pierwszy rzut oka było widać, ile osób odpadło. Czyli teraz to my, byliśmy tymi najlepszymi studentami pierwszego roku i to od nas zależało jak będziemy pracować i jakie będziemy mieć chęci do dalszego studiowania.
  Dzień zaczynaliśmy zajęciami teoretycznymi. Kto by pomyślał, że na takich studiach będę musiała używać zeszytu i długopisu. Po co komuś teoria na takim kierunku? Owszem, na samym początku mieliśmy już kilka takiego typu zajęć, ale po czasie, wszyscy przeszli w praktykę. Ten niestety przedmiot, jakim była cała historia związana z tańcem, składała się tylko i wyłącznie z gadania profesora i naszego notowania w zeszytach.
  Wykład, jak się spodziewałam, nie należał do interesujących. Godzina ciągnęła się nieubłaganie i mogłabym nawet przysiąc, że wskazówka ani na milimetr nie zmieniła swojego położenia tylko wciąż uparcie tkwiła w jednym i tym samym miejscu. Powoli dostawałam szału w tej sali, na dodatek od przypływu informacji zaczęła pobolewać mnie głowa. Cudownie. Czego tylko pragnęłam, to znów znaleźć się na próbie. Tańczyć, uczyć się nowych kroków, układów, poczuć muzykę całym ciałem, a nie gnić tutaj.
Niespodziewanie nadszedł dla mnie ratunek, a tym kimś, kto miał mnie wyratować z tego cierpienia był jeden z piątkowych sędziów. Ten człowiek zapadł mi w pamięć, nie tylko, dlatego, że był młody i przystojny, ale po naszym występie dostaliśmy od niego oklaski na stojąco. To było miłe.
  Pojawił się 10 minut po rozpoczęciu wykładu. Profesor zdążył się już rozkręcić i nie był zbytnio zadowolony z faktu, że ktoś przerywa mu zajęcia. Mężczyzna już od progu posłał mu przepraszający uśmiech i szybko podszedł do jego biurka. Nachylił się nad wykładowcą, szepnął mu cos do ucha, a tamten marszcząc czoło, powoli skinął głową. Wyprostował się i powoli objął cała salę wzrokiem.
-Czy na tych zajęciach jest obecna panna Sophie Hamilton?- jego wysoki głos rozniósł się po wszystkich katach. Gdy tylko usłyszałam swoje nazwisko, skuliłam się w duchu. Czego on ode mnie chce? Poczułam na sobie parę par oczu, kiedy podnosiłam się z miejsca. Młody sędzia wyłapał moją sylwetkę z tłumu i machnął dłonią, abym do niego podeszła. Pozbierałam swoje rzeczy z blatu, wrzucając je do torebki i ruszyłam ku niemu.
-Jeszcze raz przepraszam, że przeszkodziłem panu w zajęciach, ale to naprawdę pilne.
Profesor machnął obojętnie ręką, nie zwracając już na niego uwagę i jak gdyby nic, rozpoczął na nowo swój monolog. W między czasie mężczyzna poprowadził mnie na korytarz. Dopiero za zamkniętymi drzwiami, zatrzymał się i spojrzał na mnie z uśmiechem. Teraz mogłam na spokojnie przyjrzeć mu się z bliska. Był zdecydowanie wyższy ode mnie i to o kilkanaście centymetrów. Dość dobrze zbudowany, widać było, ze spędzał sporo czasu na siłowni, jego mięśnie i szerokie barki rysowały się pod idealnie leżącym na nim garniturze. Miał krótko ścięte ciemnoblond włosy, tylko grzywka była nieco dłuższa od reszty, lekko uniesiona do góry pod wpływem żelu. Jego kwadratową szczękę pokrywał kilkudniowy zarost, a błękitne oczy… Kurwa, co ja robię? Obczajam jakiegoś nauczyciela! Miałam ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło, ale nie mogłam tego zrobić przy nim. Poprawiłam więc torbę na ramieniu i wbiłam wzrok gdzieś za ramię mężczyzny.
-Nazywam się Chris Collins, ale pewnie mnie już znasz z ostatnich wydarzeń.-przerwał na moment, a ja w tym czasie zerknęłam na niego. Sięgnął do wewnętrznej kieszonki marynarki i wyciągnął z niej małą prostokątną karteczkę.
-Przez weekendy prowadzę w centrum zajęcia, dla osób takich jak ty. Widziałem jak tańczysz i uważam, że masz ogromny talent, wiec pomyślałem, że zainteresuje cię coś takiego, jeśli uczelnia nie spełni twoich oczekiwań.
  Przyjęłam od niego wizytówkę i posłałam mu delikatny uśmiech. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak miałam rozumieć słowa „dla takich jak ty”? Zawahałam się, przygryzając lekko wargę.
-Dziękuję panu, ale na razie podoba mi się tutaj… Ale zastanowię się.
Skinął głową, wciąż się uśmiechając.
-Mam nadzieję, że nie potrawa to długo. Naprawdę potrzebujemy takiej osoby w grupie.
Pożegnał się i pozostawił mnie samą na środku korytarza z wciąż wlepionym wzrokiem na wizytówkę. Nie mogłam teraz od tak zrezygnować z uczelni, jeśli o to mu chodziło. Postanowiłam skończyć trzy lata nauki, a dopiero potem zastanawiać się co dalej. Dlaczego wyskoczył z tym teraz, a nie później? W mojej głowie od razu pojawił się obraz jego i Smith, nie wiem dlaczego. Moja wyobraźnia czasami była naprawdę zaskakująca, ale pomyślałam sobie, że może pomiędzy ta dwójką są jakieś spięcia i walczą o to, kto pozyska najlepszych tancerzy. Zaśmiałam się pod nosem ze swoich myśli, kiwając z niedowierzania głową i schowałam karteczkę do bocznej kieszonki torebki. To było na serio głupie.
  Nawet nie spojrzałam na drzwi prowadzące do klasy, minęłam je szerokim łukiem, udając się do głównego holu. W duchu podziękowałam panu Collinsowi chociaż za to, że nie musiałam już tam siedzieć. Do następnych zajęć pozostało mi jeszcze pół godziny, jak mogłam wykorzystać ten czas? Odpowiedź nadeszła bardzo szybko.


~~*~~
Wiem, że jest nudno, to możecie darować w komentarzach, heh. Długo mi zeszło z napisaniem tego rozdziału, ale w końcu do dodaję, tak żeby coś było. Stęskniłam się za tym opowiadaniem, tylko coraz częściej myślę nad usunięciem (nie zabijajcie mnie za to) lub rozpoczęciu pisania go na nowo.
Nie czytałam już całości, więc przepraszam za różne błędy ;/
I tak w ogóle to ciekawi mnie ile osób jeszcze tutaj zostało, po tak długiej przerwie, haha.
xx

9 komentarzy:

  1. JA ZOSTAŁAM!!! EJ nie usuwaj bloga! Jest genialny :* Rozdział jest fajny, zdziwiła mnie propozycja tego gościa, ciekawe co zrobi Sof ;) Jedyne co mnie martwi to sytuacje u One Direction :( Hazzz nie wyprowadzaj się jesteście zespołem, jesteście braćmi. Kocham i pozdrawiam/Add

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko bys sie sprobowala go usunac! I rozdzial wcale nie jest nudny. Uuuu Soph jest coraz lepsza i juz ma wzglady u sedziego :p dobrze jej idzie, :) biedny Harry, tak mi go szkoda, biedak sie zalamal juz kompletnie:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja radość nieskrywana, kiedy zobaczyłam, ze dodalas nowy rozdział! Doskonale wiesz, ze uwielbiam to ff i nawet nie myśl sobie o jego usunięciu, bo tego nie przeżyje. Ewentualneie pozwalam ci na rozpoczęciale od początku, ale na pewno nie calkowitą utratę tego opowiadania
    Więc tak. Moje shippowskie serduszko trochę mnie zabolalo, kiedy przeczytałam w jaki sposób Niall potraktował Harry'ego. Kurde, jak bardzo shippuje Niaphie, tak teraz mnie Horan wkurzyl. Koles, trochę wyrozumiałości dla swojego przyjaciela! No c'mon! Naprawdę, dzisiaj jestem wyjątkowo Team Harry. Widać, ze mu zależy na Sophie. Serio. Ale dały mi jeszcze do myślenia słowa Lou na temat tego, kiedy Styles uświadomił sobie swoją miłość do Soph. Takie to... Niekomfortowe. Muszę przyznać, ze pozbawił mnie odrobinke sposób zakończenia perspektywy Hazzy. Tzn nieme wygonienie Louisa z jego pokoju.
    Hura! Sophie została przyjęta po raz drugi, jakkolwiek to dziwnie brzmi! Cieszę się, ze wraz z Zoey zostają na uczelni.
    Właściwie, to jeśli.Niall nie zmieni swojego zachowania to zacznę shippowac Harrhie, Sorry (haha), nie mmogę nic wymyslec na Harry'ego i Sophie. Ughhhhh haha x
    Mam nadzieję, ze podejmiesz słuszną decyzję co do tego ff.
    Achhh i ja też chce twój autografik ^^
    Kocham cię xx
    @alekslloyd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się stęskniłam za tym opowiadaniem.
    I nie mów, że usuniesz, bo wiesz, dostaniesz kopniaka w tyłek :D
    I rozdział naprawdę ciekawy.
    Ciekawe co zrobi Sophie hmm.
    No i Harry, ah ten Harry.
    Ciekawa jestem, co wymyślisz dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzisz...nie jestem jedyną, która by Cię zabiła jakbyś usunęła to opowiadanie!! Ty się bój :P
    Z całą moją miłością do Harrego muszę niestety stwierdzić, że Louis miał racje! Sie kurde obudził, a teraz zachowuje się jak urażona księżniczka!! Chociaż Niall też trochę przesadza, bo nie powinien zabraniać spotykać się Harremu i Sophie...ale rozumiem dlaczego on to robi...co nie zmienia faktu, że tego nie pochwalam...
    I nie waż się usuwać!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja zostałam:)
    rozdział cudowny i wgle. ogólnie uwielbiam Nialla ale w tym opowiadaniu mnie irytuje, kocham.
    @roks_m

    OdpowiedzUsuń
  7. Przed chwilą skończyłam czytać wszystkie rozdziały i muszę stwierdzić, że piszesz niesamowicie! Opowiadanie jest bardzo ciekawe i wciągające. Liczni czytelnicy czytają twojego bloga ale po prostu go nie komentują, ponieważ nie widzą takiej potrzeby, np. ja. Jeżeli usuniesz tego bloga dostaniesz pożądanego kopa w tyłek! Masz kontynuować jego pisanie! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale nie jest nudno! Wręcz przeciwnie - czekałam na ten rozdział z niecierpliwością, wypełnianą cudownymi częściami na FS, i serio się nie zawiodłam! To Twoje pierwsze ff, które czytam i zawsze będę miała do niego sentyment :)
    Boże, stan w jakim jest Harry łamie mi serce, bo szczerze mówiąc... Shippuję jego i Sophie. Wiem, że nie powinnam, bo jest szczęśliwa z Niallem, ale... Mam tak duży sentyment do Stylesa, że naprawdę nie mogę. Dziwi mnie zaborczość Horana z jednej strony, ale z drugiej, po tym co odwalił w klubie, nie. I Louis - pierwszy raz widzę go takiego moralizatorskiego, przynajmniej w innych opowiadaniach, niż moje :P Ale podoba mi się to, robienie z niego etatowego pajaca może się znudzić :) Świetnie opisana scena!
    I tak się cieszę, że Sophie się dostała! w sumie powinna zadzwonić do Hazzy, ale tak czy tak - rozumiem ją. Na jej miejscu byłabym między młotem a kowadłem i nie wiem, co bym zrobiła. Jestem strasznie ciekawa, jak poprowadzisz dalsze wydarzenia i czy Sophie przyjmie propozycję od Collinsa.... Moja ciekawość w Twoich rękach, nie każ mi długo czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne ! <3 pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń